Ministerstwo Infrastruktury pracuje nad projektem ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw, który dokonuje pełnego wdrożenia do polskiego porządku prawnego dyrektywy 2014/45/UE w sprawie okresowych badań zdatności do ruchu drogowego pojazdów silnikowych i ich przyczep, uchylającej dyrektywę 2009/40/WE. Projekt ma na celu zwiększenie nadzoru nad stacjami kontroli pojazdów. Obligatoryjnym elementem procedury przeglądu technicznego miałoby być fotografowanie każdego badanego pojazdu oraz przechowywanie fotografii przez dwa lata od daty przeprowadzenia badania. Dlaczego?

 

Podobny system działa już w Czechach. Tak zgromadzone zdjęcia mają być dowodem umożliwiającym identyfikację i weryfikację czy dany pojazd rzeczywiście został poddany przeglądowi technicznemu czy też diagnosta podbił pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym samochodu, którego nawet nie widział. Ministerstwo chce w ten sposób walczyć z patologicznymi sytuacjami na stacjach diagnostycznych oraz pozbyć się z dróg samochodów w słabym stanie technicznym.

 

Czy projekt ma coś wspólnego z od dawna zapowiadaną walką z procederem wycinania filtrów DPF? Filtr DPF (z ang. diesel particulate filter) to filtr cząstek stałych. Jet urządzeniem stanowiącym element układu wydechowego. Spełnia dwie zasadnicze funkcje. Zatrzymuje cząstki stałe (głównie rakotwórczą sadzę) oraz wypala je wewnątrz filtra. W efekcie ograniczona zostaje emisja szkodliwych substancji zawartych w spalinach samochodowych, jednak kierowcy samochodów z silnikami Diesla nagminnie usuwają ten element. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: wysokie koszty eksploatacji. Filtr DPF należy wymieniać na nowy średnio po 80-200 tys. km, co kosztuje od ok. 2 tys. zł do 15-16 tys. zł, a często zdarza się, że filtr zatyka się już po 30 tys. km. Emisja cząstek stałych rośnie po usunięciu filtra wielokrotnie, w związku z czym taki pojazd może nie spełniać norm emisji spalin, za co obecnie grozi mandat w wysokości do 500 zł, jednak polska policja bardzo rzadko dysponuje odpowiednimi urządzeniami weryfikującymi ingerencję w układ wydechowy i brak filtra DPF.

 

W związku z projektowanymi zmianami zapytano Ministerstwo Infrastruktury czy planuje sankcje za usuwanie filtrów DPF z pojazdów. Szymon Huptyś, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury odpowiedział, że tematyka wycinania filtra cząstek stałych jest poza zakresem wdrażanej dyrektywy 2014/45/UE w sprawie okresowych badań zdatności do ruchu drogowego pojazdów silnikowych i ich przyczep, uchylającej dyrektywę 2009/40/WE. Czy oznacza to, że nieodpowiedzialni właściciele zmodyfikowanych samochodów i nieuczciwi mechanicy pozostaną bezkarni?

 

Sam projekt zmiany ustawy nie został jeszcze udostępniony, ale można spodziewać się, że przepisy dotyczące filtrów DPF będą zawarte w aktach wykonawczych do ustawy, np. rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z dnia 31 grudnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia. Ponadto szykowaną reformę potwierdził w kwietniu Rafał Weber, sekretarz stanu w resorcie infrastruktury.

 

W odpowiedzi na poselską interpelację zapowiedział kilka kluczowych rozwiązań, m.in. wspomniane wprowadzenie nowych metod badawczych podczas przeglądów technicznych, ale także karanie właścicieli aut decydujących się i firm podejmujących się usuwania elementów z pojazdów, które odpowiedzialne są za jakość emitowanych spalin (w tym wycinanie filtrów DPF) czy też kary za dopuszczenie do ruchu pojazdów niespełniających technicznych, m.in. w zakresie bezpieczeństwa.

 

To nie pierwsze podejście do zaostrzenia kar za usuwanie filtrów DPF w pojazdach. W 2018 roku Sejm odrzucił projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ruchu drogowym, który przewidywał m.in. 5 tys. zł kary dla właściciela takiego auta, ale także dla podmiotu oferującego tego typu usługi.