Od jakiegoś czasu kontrolerzy skarbowi znajdują na dealerów nowego „haka” – pozorne transakcje. Tłumaczymy co zrobić, aby przejść kontrolę suchą stopą. I co robić, gdy trzeba będzie pójść do sądu.

Autorami artykułu są doradca podatkowy Jerzy Martini i Maciej Kordalewski. Artykuł ukazał się w “Miesięczniku Dealer“.

Do jednego z dealerów urzędnicy zawitali w połowie 2015 r. Po przejrzeniu dokumentów dotyczących transakcji z poprzednich lat urzędnicy natrafili na faktury z 2011 r. Transakcja przebiegała następująco: dealer sprzedał auta powiązanej ze swoją firmą krajowej spółce (transakcja była opodatkowana zwykłą stawką VAT), a następnie te same auta zostały odsprzedane zagranicznemu kontrahentowi (z VAT 0 proc.). Urząd Skarbowy uznał, że układ między dealerem a powiązaną z nim spółką nosił znamiona transakcji pozornej, ponieważ – zdaniem US – szczegóły transakcji ustalano od samego początku z końcowym odbiorcą aut, czyli zagranicznym kontrahentem. Zarzut US polegał też na tym, że de facto dealer sprzedawał auta za granicę, jedynie wykorzystując trzeci podmiot jako pośrednika.

W wyniku postępowania – według orzeczenia pierwszej instancji – dealer musiał zapłacić tzw. VAT karny na podst. art. 108 ustawy o VAT od rzekomo pozornej transakcji. Do tego dealer miał wystawić nowe „faktyczne” faktury dla kontrahentów zagranicznych (ale nie ze stawką 0 proc., tylko z 23 proc., bo nie posiadał dokumentów wywozowych – miał je pośrednik). I wreszcie – pośrednikowi cofnięto odpis naliczonego VAT-u – wszystko dlatego, że zdaniem Urzędu transakcja między dealerem a zależną spółką była pozorna. W przypadku dealera nałożona przez US kara wyniosła 4,5 mln złotych.

Decyzje wobec dealera i spółki zależnej zostały zaskarżone do WSA. W sprawie spółki zależnej sąd uznał, że nie można mówić o pozorności transakcji,
jeśli samochody faktycznie zostały dostarczone odbiorcy końcowemu (zagranicznemu). Do tego na korzyść dealera przemawiał także fakt, że auta zostały przez zależną spółkę zarejestrowane i ubezpieczone. – Moje sprawy jeszcze czekają. Spodziewam się, że je wygram, chociaż nie mogę mieć pewności. Ale najgorsze jest to, jak ta sprawa wpłynęła na naszą pozycję na rynku. Bardzo dynamicznie się rozwijaliśmy, a teraz trochę się zatrzymaliśmy. Od dwóch lat nie myślę o rozwoju firmy, tylko o tej sprawie. Zostaliśmy mocno poturbowani – zdradza dealer.

 

Czym jest pozorność

Historia opisana wyżej nie jest wcale odosobniona. Sprzedaż aut na rzecz podmiotu powiązanego z dealerem w celu późniejszego reeksportu to modelowy przykład transakcji, którą urząd skarbowy może uznać za pozorną. Ale zacznijmy od początku – co oznacza „pozorność” transakcji w praktyce działań urzędów podatkowych? – Pozorność transakcji oznacza sytuację, w której pod pozorem jednej czynności strony realizują inny, ukryty cel transakcji – tłumaczy Jerzy Martini, partner w kancelarii doradczej Martini i Wspólnicy. Kategoria taka pojawiła się w prawie i praktykach urzędów od czasu, kiedy fiskus może oceniać nie tylko dosłowne brzmienie oświadczeń woli i dokumentów, ale też dociekać zamiarów i celów dokonywanych czynności.

Nie jest
rolą organów, by podpowiadać
biznesowi, jaką
spółkę ma wykorzystać
do transakcji. Tym bardziej,
że stosowanie w
transakcjach zależnych
spółek celowych jest
w dzisiejszym biznesie
powszechne.

 

W przypadku opisanej przez nas historii o pozorności kontrolowanej transakcji zadecydował samodzielnie Urząd Skarbowy. I miał do tego prawo – tak dzieje się, kiedy fiskus z własnego punktu widzenia nie ma wątpliwości co do tego, na co natrafił. Urzędnicy wywiodą wówczas skutki podatkowe od ukrytej czynności prawnej, oczywiście wedle swojego rozumienia zamiarów stron. I tak dzieje się najczęściej. – Organy sięgają po koncepcje takie jak pozorność transakcji jako sposób na maksymalizację wpływów budżetowych, wtrącając się w działalność przedsiębiorców i podnosząc absurdalne zarzuty o liczbę podmiotów uczestniczących w transakcji. Powiedzmy sobie wprost: nie jest rolą organów – nie mówiąc już o średnich kompetencjach urzędników – by podpowiadać biznesowi, jaką spółkę ma wykorzystać do transakcji. Tym bardziej, że stosowanie w transakcjach zależnych spółek celowych jest w dzisiejszym biznesie powszechne. To już standard i dobrze zakorzeniona na rynku praktyka biznesowa – uważa Martini. Dlatego – tłumaczy ekspert – dealerzy nie powinni zniechęcać się do ich wykorzystywania.

 

Co sprawdzają

A zatem – jak się zabezpieczyć? Przede wszystkim trzeba znać katalog sytuacji zagrożonych i wiedzieć, na co zwracają uwagę urzędnicy podatkowi. Szukając pozornych transakcji, urzędnicy fiskusa potrafią prześledzić całą logistykę kwestionowanej transakcji: gdzie przebywały będące jej przedmiotem samochody (czy u dealera, czy u spółki powiązanej), czy przeniesiono ich własność, kto z kim ustalał szczegóły transakcji (dealer z pośrednikiem, a może już z odbiorcą finalnym?), kto odpowiada za wywóz aut za granicę. – Znam sprawy, w których organy podatkowe wnosiły zarzut pozorności transakcji w sytuacji, kiedy dealerzy mieli zawiązane umowy sprzedaży ze swoimi spółkami zależnymi, a organy podatkowe stwierdzały pozorność transakcji dlatego, że samochody będące jej przedmiotem dalej stały na terenie firmy dealera – mówi Maciej Kordalewski, prawnik i konsultant podatkowy w Martini i Wspólnicy. To w związku z transakcją, której celem jest reeksport. Bo urząd skarbowy może uznać pozorność transakcji także w przynajmniej dwóch innych przypadkach: leasingu zwrotnego w celu finansowania stoku, kiedy dealer „sprzedaje” firmie leasingowej auto, by je następnie wyleasingować (podczas gdy samochód nie opuszcza placu dealera, a więc nie ma przeniesienia posiadania), a także wtedy, gdy zamówienie samochodu przez dealera kierowane jest do importera, ale nabycie pojazdu następuje od podmiotu powiązanego z dystrybutorem, na przykład spółki leasingowej. Te wszystkie sytuacje łączy jedno – w ocenie kontrolerów w takich przypadkach obrót samochodami odbywa się jedynie nominalnie.

Dlatego bardzo ważne będą dokumenty potwierdzające – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – realność kwestionowanej transakcji. Prawo podatkowe określa katalog (par. 42 ust. o VAT) podstawowych dokumentów dotyczących transakcji podlegających opodatkowaniu stawką 0 proc. W wyliczeniu uwzględniono dokumenty świadczące o przemieszczeniu towarów (dokumenty przewozowe, gdy przewóz jest zlecany, lub np. winiety czy faktury za paliwo, gdy transport przeprowadzany jest we własnym zakresie) i specyfikacje poszczególnych sztuk ładunku. To podstawowe dokumenty wymagane przez ustawę.

 

Lepiej zapłacić, potem walczyć 

Typową konsekwencją uznania przez urząd transakcji za pozorną jest zakwestionowanie prawa do odliczenia VAT-u. Zagrożenie to dotyczy zarówno spółki pośredniczącej – o ile jest ogniwem kwestionowanej transakcji – jak i dealera.

Jeśli decyzja organu podatkowego jest dla podatnika negatywna – to jest: urząd uznaje transakcję za pozorną, ze wszystkimi podatkowymi konsekwencjami – to podatnik może złożyć odwołanie. Gdy decyzję wyda urząd skarbowy, odwołanie będzie rozpatrywane przez dyrektora Izby Administracji Skarbowej. Jeśli decyzję wyda urząd celno-skarbowy, to podatnikowi też przysługuje odwołanie, ale – uwaga – jest ono rozpatrywane przez ten sam urząd. Po wyczerpaniu tej drogi odwoławczej podatnik może złożyć skargę do sądu. – Warto podkreślić, że jeżeli organ określi zobowiązanie podatkowe, to w takiej sytuacji lepiej jest prewencyjnie zapłacić i później, na etapie sądowym, wnosić o zwrot bądź też wystąpić o wydanie decyzji wstrzymującej wykonanie decyzji dyrektora Izby Administracji Skarbowej. Trzeba pamiętać o tym, że sama skarga złożona do sądu nie niweluje wykonalności decyzji. O jej wstrzymanie podatnik może zwrócić się zarówno do organu podatkowego, jak i do sądu, ale zwrócenie się do sądu nie oznacza braku możliwości ubiegania się o to samo u organu – i odwrotnie – zwraca uwagę Maciej Kordalewski.

 

Jeżeli organ określi zobowiązanie
podatkowe,
to lepiej prewencyjnie
zapłacić i później, na
etapie sądowym, wnosić
o zwrot bądź też
wystąpić o wstrzymanie
wykonania decyzji Izby
Administracji Skarbowej.

 

Decyzja pierwszej instancji nie oznacza jeszcze egzekucji, chociaż już naliczane są odsetki. Dopiero gdy druga instancja podtrzyma decyzję pierwszej, to zobowiązanie podatkowe staje się wymagalne. Wówczas ograny podatkowe mogą podjąć działania egzekucyjne, jak na przykład zajęcie kont bankowych. A to może skutkować zablokowaniem płynności finansowej, a nawet bankructwem. – Wtedy nawet jeśli przedsiębiorca udowodni swoją rację w sądzie, okaże się, że jest już za późno. – Jeżeli mamy pieniądze, to lepiej zapłacić – a później walczyć. Ale na pewno trzeba te trzy drogi – zapłata, wstrzymanie decyzji u organu i wstrzymanie decyzji w sądzie – starannie rozważyć – radzi Jerzy Martini.

W sporze sądowym kluczowe będzie postępowanie w pierwszej instancji. Etap sądowy nie jest już postępowaniem dowodowym. Sąd rozsądzi spór na podstawie dokumentów zebranych w pierwszej instancji. Dlatego bardzo ważne jest, by wszystkie dowody świadczące na korzyść dealera znalazły się w aktach sprawy już na samym początku. – Jeśli zaniedbamy ten etap i pozwolimy, by w aktach były tylko informacje, które umieścił w nich urząd, to bardzo zmniejszymy prawdopodobieństwo skutecznej obrony. Sąd jest bowiem związany tym, co jest w aktach sprawy – mówi Martini. Dealer będzie miał możliwość dołączenia nowych dokumentów, ale może się to wiązać z ryzykiem, że sąd ich nie uwzględni – wskazując, że czas na przedstawianie dowodów był na etapie ustalania stanu faktycznego.

Trzeba też pamiętać o tym – i jest to rada ogólna, dotycząca wszystkich sporów sądowych z podatkami w tle – by swoje stanowisko prezentować możliwie zwięźle i dokładnie. – Sądy administracyjne prowadzą bardzo dużo spraw. A do tego „czas antenowy”, jaki przedsiębiorcy mają na wyłożenie swoich racji, jest bardzo ograniczony. Prawdopodobieństwo, że sąd przeczyta z należytą uwagą całą, bardzo obszerną skargę, jest niezbyt wysokie. Lepiej skoncentrować się na najbardziej istotnych kwestiach i na przedstawieniu argumentów w sposób przejrzysty i zrozumiały – mówi Jerzy Martini.

 

Szczerze? Trzeba mieć szczęście

Jak wskazują statystyki dostępne na stronach NSA, podatnicy wygrywają tylko 17 proc. sporów z organami podatkowymi (średnio na poziomie wszystkich sądów administracyjnych, choć w przypadku niechlubnego „rekordzisty” prawdopodobieństwo to spada do 7 proc.). Trzeba jednak podkreślić, że statystyki dotyczą wszystkich sporów z urzędami skarbowymi. Dlatego następne pytanie powinno brzmieć: czy spory o pozorność transakcji odznaczają się własną charakterystyką? – Nie mam wątpliwości, że często te zarzuty są absurdalne. Ale jeszcze za wcześnie, by formułować wnioski na temat statystyk – mówi Jerzy Martini, zwracając uwagę na jeszcze jeden problem. Fachowość niektórych składów orzekających w kwestiach podatku VAT pozostawia wiele do życzenia. Z tego powodu duże znaczenie ma też to, jaki skład sędziowski zostanie przydzielony do danej sprawy. – Dlatego rekomenduję dealerom, by mieli szczęście – podsumowuje Jerzy Martini. Ale to już dealerzy mają przećwiczone. Ich biznes wymaga od nich tego nie od wczoraj.